Usiadłam na ziemi przed przyjaciółką, rozplatając moje włosy, do których dziewczyna od razu się dorwała. Od zawsze lubiła je splatać i nimi kombinować. Twierdziła, że moje włosy są wyjątkowe - nie tylko przez ich kolor, ale i przez ich miękkość. Były koloru mięty, po mojej babce, której nie znałam. Ciocia Agatha również je po niej odziedziczyła.
Siedziałyśmy na łące, przed domem w ciszy, słysząc jedynie koncert pasikonika i lekki wiatr. Słońce powoli zachodziło, ale mi nie chciało się wracać do domu - szczególnie teraz, kiedy miałam darmowego fryzjera. Złapałam w dłonie parę kwiatków, które rosły przede mną i uznałam, że zrobię dla przyjaciółki wianek. Zawsze ładnie w nich wyglądała.
- Julia jak myślisz, kiedy się przeprowadzimy? Mama powiedziała, że kiedy dogada się z ciocią, ale Agatha nie chce przecież z nią rozmawiać, a tu jest tak nudno i do tego wszyscy są tacy ponurzy - westchnęłam cicho i obróciłam się do dziewczyny, która po chwili popchnęła mnie z powrotem.
- Daj mi skończyć warkocza - burknęła cicho. Zastanowiła się chwilę za nim odpowiedziała. - Wiesz, jest jej zapewne ciężko, Agatha pewnie nie jest w stanie jej wybaczyć tego co się stało. Nie dziwie się jej, w końcu to wina twojej mamy.
- Może masz racje, może nie. Wiem tylko tyle, że mi się nudzi.
- Skarbie z kim rozmawiasz? - Odwróciłam głowę w stronę, z której dochodził głos, by ujrzeć moją matkę. Otaksowała mnie zmartwionym wzrokiem. Miała na sobie czarną sukienkę i czarny dłuższy sweter, makijaż na jej twarzy był delikatnie rozmazany jakby znowu płakała, co potwierdzały czerwone oczy i zaróżowione poliki.
- Z Julią mamo. Robimy mi warkocza - odparłam beznamiętnie, patrząc na matkę pustym wzrokiem. Przez jej twarz przebiegło coś pomiędzy zdumieniem, a przerażeniem. Nie potrafiłam tego ocenić, nie rozumiałam emocji.
- Thalia tu nikogo nie ma, skarbie. Julia i tatuś mieli wypadek samochodowy, pamiętasz? - Kobieta przytkała dłoń do ust, a po jej polikach znowu poleciały łzy. Stłumiła jęk, kontynuując. - Nie żyją, Thalia. Nie żyją..
Matka upadła na kolana, chowając twarz w dłoniach, przeżywała śmierć najbliższych na nowo.
A ja
ja
nie rozumiałam
tych
emocji
NIE CZUŁAM NIC